Miłość do zdjęć czy też inna forma psychopatycznego uwielbienia do fotografii spowodowała, iż Kinga bez najmniejszego oporu wysiadała z samochodu i biegnąc przez wrzosowiska pod Dublinem, przeskakując przez druty kolczaste, pozowała do zdjęć wraz z Michałem przy masakrycznym wietrze dochodzącym do 120 km/h. Było to skrajne zaufanie – gdyż ona sama nie dowierzała w to co robi! (ja chyba też)
Pierwszy raz w życiu robiłem zdjęcia przy wietrze który uniemożliwiał stanie w miejscu – jego podmuchy po prostu mnie przesuwały… Lecz będąc w takim miejscu nie miało to znaczenia – wrzosowiska z filmu Braveheart robiły wrażenie…
Ale Irlandia to także Dublin – miasto które zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Przepiękna architektura, cudowna atmosfera no i smak Guinnessa czy Jamesona. Miasto to tętni życiem! Na dodatek podczas mojego pobytu cały czas świeciło słońce 😉
a więc kto chętny na wycieczkę do Dublina?