Chiny/Pekin 2006

Moje Chiny*

czyli kilka słów o Pekinie

 

Sobotni ranek był dość nerwowy… Musiałem wstać dość wcześnie by dopakować się. Potem czekała mnie tylko podróż do Warszawy no i odprawa… Właściwie nie czułem, że za chwilę znajdę się po drugiej stronie kuli ziemskiej. Chwila w tym wypadku miała trwać 8.5h… Zdjęcie zrobione gdzieś nad Frankfurtem

Pobudka nastąpiła o 1 w nocy. Obudziło mnie słońce uderzające prosto w oczy. Właściwie była godzina 7 rano, niemniej jednak mój organizm wciąż funkcjonował w innej strefie. Lądowanie o 9:30 czasu lokalnego. Zimne – nie z powodu temperatury – dość nowoczesne lotnisko nie było przyjazne turyście. Pierwsze spotkanie ze służbami mundurowymi raczej wyrobiło we mnie poczucie zagrożenia – Policja była wszędzie, strój policyjny dawał raczej skojarzenia militarne.

Wyjście z lotniska i pierwsze zaskoczenie – tutaj nie ma chińskich samochodów – tu są te same samochody co w Europie, lecz częściej można spotkać te najdroższe… później okazało się, że 20% wszystkich samochodów to BMW 7 oraz Audi A8…. Nasz pojazd to Fiat Siena ze skórzanymi siedzeniami i całkiem przyjemnymi chromowanymi elementami dekoracyjnymi.

Droga z lotniska do centrum to około 30 min. Jedziemy cały czas gładka autostradą… 3-4 pasy ruchu, ciągłe skrzyżowania bezkolizyjne – no i porządek. Wzdłuż drogi teren zagospodarowany – posadzone rośliny, zapewne kwiaty które nie miały prawa kwitnąc o tej porze roku – ogólnie wrażenie czystości i schludności. Co jakiś czas na słupie można zauważyć kamerę. Dla mnie – turysty – sygnał oczywisty: widzimy Cię, obserwujemy Cię… bądź co bądź przyjechałem do kraju w którym obowiązuje reżim polityczny.

Hotel znajdował się w samym centrum – dzięki temu miałem wszędzie blisko. Standard na pierwsze oko – 4 gwiazdki – w porywach do 5… Ten dzień był dla mnie dość ciężki – chyba każdy domyśla się dlaczego – obudziłem się następnego dnia dość wcześnie

Widok z Hotelu oceńcie sami – nie będę ukrywać jednak, że najlepiej wyglądał właśnie o tej porze 😉 – czyli o 5:35 czasu lokalnego (w Polsce była wtedy 22:35)

Nie będę zanudzać Was smakiem porannej hotelowej jajecznicy – niemniej jednak pierwsza wyprawa „w miasto” – raczej po omacku – z jednej strony chciałem „wreszcie” zobaczyć Chiny – z drugiej strony – cały czas miałem w pamięci kamery, policję, świadomość tego w jakim kraju przebywam….

Po Pekinie poruszamy się 2 rodzajami dróg – albo bezkolizyjne „autostrady” albo drogi pomiędzy owymi autostradami. Zacytuję tutaj wypowiedz jednej osoby, która jest przejaskrawiona – lecz właściwie ilustruje:

„W Pekinie jest więcej autostrad niż u nas w Polsce – razem z tymi projektowanymi” – i rzeczywiście można odnieść takie wrażenie – gdyż Pekin jest ogromy (15 mln ludności) – a więc potrzebował szybkich, dużych, bezkolizyjnych dróg – dlatego 6 pasmowa (tutaj na zdjęciu 3 pasmowa + 2 pasy wjazdowe ze skrzyżowania) autostrada w środku miasta nie powinna dziwić – aczkolwiek – szokuje…

 

 

Prócz ogromnej liczby samochodów wciąż oczywiście spotykamy mnóstwo rowerów. Stoją one często na (!) parkingach dla rowerów…Jak widać można też często zauważyć takie oto kontrasty – wspaniały wieżowiec – a pod nim…

czy sprzedaż chodnikowa

…lub najtańszy środek transportu ciężkiego 😉

 

Plac Tiananmen tak na prawdę to nic ciekawego… Prócz historii o której My wiemy, o której wiedzą mieszkańcy, a o której mają nie wiedzieć, jest to także miejsce w którym Mao Zedong – przewodniczący Partii Komunistycznej proklamował Chińska Republikę Ludową… ilość wycieczek odwiedzających to miejsce raczej wskazywała na to, że miejsce kojarzy im się z uwielbieniem niż słynnymi zamieszkami. Biznes kwitnie: „zrób sobie pamiątkowe zdjęcie, a my Ci je na miejscu wydrukujemy” 😉

Gdyby kogoś naszło na odwiedzenie Rynku Antycznego – to może się zdziwić….Rynek wyglądający jak nasze galerie handlowe może trochę dziwić – można tu kupić każdy wyrób uznawany za dość charakterystyczny wyrób Chiński – niekoniecznie kojarzący się z komunizmem… dlatego znajdziemy tu raczej sztukę, złoto, perły, rzeźby, a także kaligrafie która mogą być wykonane na naszych oczach…

 

Tuż obok Rynku Antycznego można znaleźć prawdziwy rynek… niemniej antyczny – ze zdecydowanie mniejszą ilością „turist inside” ;)Tutaj tak na prawdę zacząłem robić zdjęcia… wcześniej miałem dość spore opory – mieszkańcy za każdym razem gdy wyciągałem aparat przyglądali mi się dość intensywnie – miałem dość spore obawy o mój sprzęt a także o to, że moje zachowanie może być co najmniej nietaktowne. Na tym rynku wyleczyłem się z tych kompleksów. 

 

 

Jak widzicie można tu kupić wszystko… a cena… no jak na każdym rynku cena zależy od tego jak jesteś dobry w targowaniu się. To targowanie daje ogromną satysfakcję – i trochę żałuję, że nie ma takiej tradycji kupowania/sprzedawania w Polsce.

Nie wiem, czy zwróciliście uwagę na kontrasty, które czasem można zobaczyć… Czy to nie typowe dla kapitalizmu? 😉

 

 

A to jedno z nielicznych zdjęć miasta… co chciałem pokazać? Chciałem pokazać to, że takie powstające wieżowce stoją tutaj co 200 m, liczba dźwigów w tym mieście przekracza liczbę wszystkich dźwigów w Polsce x 10…. no więc jak będziecie się pytać kto zużywa tyle stali to się nie pytajcie… Oni na dźwigi ją zużywają 😉

 

Wielki Mur … ponoć jest to jedyny obiekt widziany z kosmosu… ponoć.Dziś Wielki Mur jest bardzo zniszczony – to co ja widziałem, a Wy za chwile zobaczycie to odcinek który został odrestaurowany… no powiedzmy sobie prosto w oczy – został zbudowany od nowa 😉

Ogólnie – wrażenia na mnie nie zrobił – oczywiście pojawiła się myśl o tym jak wiele wysiłku kosztowało jego wzniesienie – niemniej jednak z wielkiego muru zrobiono szopkę – postawiony od nowa, błyszczący, z licznymi straganami oraz wielbłądmi na których można zrobić sobie zdjęcie, wygląda po prostu kiczowato. Oczywiście są odcinki które wciąż wyglądają naturalnie – lecz do nich często nie można się wogóle dostać – a często chronione są wręcz przez wojsko…

 

Refleksje….1. Nie byłem w Chinach – byłem w Pekinie…

Pekin to miasto stali i betonu; nowoczesne, światowe, ekskluzywne… powrotu do szarej, smutnej, biednej (!!!) polskiej rzeczywistości nie był fajny. Od dziś „chińskie” nie kojarzy mi się z tandeta, lecz z eksluzywnością, porządkiem, pracowitością… Pekin 2008 będzie błyszczał – tylko na mnie robiły wrażenia trzy-poziomowe skrzyżowania, 6 pasmowe autostrady w środku miasta, czy tez najpopularniejsze u nich samochody BMW 7 i Audi A8 -ale tu tak po prostu jest….

2. Pekin jest zarazem bardzo kontrastowy
Gdyż, zaraz obok tych wieżowców rynek na którym można kupić szczura z grilla, znaleźć parking z 300 rowerami, czy tez porcje ryżu z kośćmi kurczaka za 5 juanow (zjadłem, przeżyłem 🙂

3. Turysta to….
Obcych dzieli się na 2 kategorie – albo rusek który kupuje ogromne ilości towaru – albo dojna krowa z której można zerznąć ile się da… moje szczęście polegało na tym ze język polski jest dla nich prawie taki sam jak rosyjski…

4. Kilka słów o słowach
Bariera językowa ogromna-oni znają swoje krzaczki – my swoje literki – ja znam „ni ha” oni „hello” – i na tym się kończy – no chyba ze pójdziemy na targ – wtedy hasła „frenda, frenda, du ju łona baj dzaket” słyszy się z częstotliwością bicia serca.

5. Socjalizm/Komunizm?
Jedyny ślad ich komunizmu to czerwona flaga narodowa – tak na prawdę są bardziej kapitalistyczni niż Polska – a wyznaczony porządek jest przestrzegany i respektowany. Oczywiście mam świadomość, że to co zobaczyłem to Pekin – a prawdziwe Chiny są gdzie indziej – w fabrykach przy Pekinie, w których pracują robotnicy, za głodowe stawki… Niemniej jednak Pekin robi takie a nie inne wrażenie – kapitalizm, przepych, nowoczesność… Jednakże osoby z którymi miałem okazje rozmawiać, mówiły że dopiero odwiedziny Szanghaju, HongKongu czy też Kantonu daje do myślenia… wtedy powrót do Pekinu zawsze kojarzy się z powrotem na prowincję…
Nie miałem dużo czasu, na chodzenie z aparatem jeszcze mniej, resztę zdjęć zrobię następnym razem…. Następnym razem – gdyż na pewno wrócę do Chin…  wtedy pewnie na dłużej…

 

Be Sociable, Share!

 

Leave a Reply